czwartek, 4 lutego 2010

Prolog

W pewien chłodny zimowy poranek, cały dwór królestwa Trylionu był zabiegany ponieważ wczorajszego dnia na świat przyszedł nowy potomek króla Sylion. Cała służba w większości składająca się z hobbitów przygotowywała posiłki na uroczystość związaną z narodzinami potomka władcy. Straż razem z armią opierająca się na elfach, krasnoludach oraz ludziach była przygotowana na każde niebezpieczeństwo ze strony wrogów, czyhających na okazje zgładzenia podczas bankietu króla bądź kogoś z rodziny królewskiej. Elfickie służki królowej przygotowywały ją do bankietu, krzątając się po komnacie ozdobionej freskami. Służki układały któlowej włosy, gdy ta przyglądała się w lustrze stojącym na pięknej kasztanowej komodzie. Gdy królowa była już prawię gotowa, do komnaty w towarzystwie dwójki strażników wpadł król, władca skinięciem ręki kazał usunąć się służbie a następnie straży, po chwili w komnacie została tylko para królewska, Król podszedł do swojej żony.
-Wiesz Eryin jaki jestem szczęśliwy z narodzin naszego syna ale...
-Co się dzieje, czemu się tak martwisz Eryku?
-Dobrze wiesz jaka jest sytuacja między mną a moim bratem.
-Wiem, ale co to ma do rzeczy nasz syn jest silnie strzeżony tak jak całe królestwo. Co miało by mu się stać, kiedy jest między murami nikt nie ma szans go tknąć.
-To nie jest takie proste jak ci się wydaję.
Władca usiadł na łożu obok żony, objął ją za ramię i kontynuował.
-Pewnego dnia gdy przemierzałem dolinę Jard, na skale siedział mędrzec który spojrzał się na mnie i poprosił bym do niego podszedł, zrobiłem to. Nie znałem go lecz nie wiem czemu rozmawiałem z nim przez wiele godzin. Dopiero pod koniec oznajmił mi że mnie zna i powiedział że gdy zostanę władcą będę musiał uważać na swojego potomka ponieważ czeka go więcej niebezpieczeństw niż mi się wydaje i że najgorsze przyjdzie w najmniej nie spodziewanym momencie.
-Wierzysz w słowa jakiegoś starca którego imienia nawet nie znasz.
-Nie uważasz że to dziwne, człowiek którego nie znam, zna moje imię i wie że jestem następcą tronu?
-Może i tak ale nie możemy się aż tak tym przejmować, traktuj to z lekkim dystansem.
-Masz rację, chodźmy.
Król razem z królową weszli na salę w której odbywał się bankiet. Na sali zrobiło się gwarno słychać było wiwaty i oklaski, władca wraz z żoną witał gości. Sala była przepięknie ustrojona falbanami zwisającymi z sufitu, stoły obfite w różniste dania. Król przedarł się przez tłumnie zgromadzonych gości, wszedł na podest i oznajmił że syna swego pokaże pod koniec bankietu, na sali słychać było jęk zawodu. Cała uroczystość przebiegała wspaniale bez żadnych problemów ludzie byli zachwyceni. Nagle król ze swą żoną zniknęli z sali, ludzie byli już przygotowani na zobaczenia młodego księcia. Po pewnym czasie otworzyły się wielkie drzwi a w nich ludzie ujrzeli król wraz z żoną która trzymała syna na rękach ludzie popadli w zachwyt było słychać westchnienia kobiet. Ta urocza chwila nie trwała długo ponieważ po chwili na salę wpadł dowódca straży który nerwowo podbiegł do władcy.
-Panie, zatrzymaliśmy skrytobójce próbującego wejść do twej komnaty.
Szeptem oznajmił strażnik.
-Zaprowadźcie mnie tam.
Strażnik ruchem ręki pokazał Erykowi aby ten podążał za nim, następnie obaj nerwowo wyszli z sali. Przechodząc przez długie korytarze król ze stresu przekładał rękoma, gdy doszli do pomieszczenia gdzie strażnicy trzymali skrytobójce, zaczęło się przesłuchanie. Do końca bankietu atmosfera była inna niż wcześniej a król nie pojawił już się na sali.
Eryk który postanowił sam przesłuchać tajemniczego człowieka przez całą noc niczego nie mógł się dowiedzieć aż w końcu wpadł na pewien pomysł.
-Dość tego.
Król wyszedł z pomieszczenia w którym specjalnie nie było okien aby osoby przesłuchiwane nie miały jak uciec, podszedł do dowódcy straży i nakazał mu posłać po zwiadowcę. Po chwili oczekiwania Eryk doczekał się zwiadowcy, spojrzał na młodego człowieka.
-Jak cię nazywają śmiałku.
-Jestem Londis syn Tranuta.
-Mam dla ciebie bardzo ciężką misję, przedstawię ci ją a następnie powiesz mi czy jesteś gotów.
-Rozumiem.
-To dobrze. Tak więc twoja misja polega na tym za chwilę pobiegniesz osiodłać konia, następnie przybędziesz tu pukniesz cztery razy w drzwi i podążysz w stronę wschodniej bramy gdzie wypuszczą skrytobójce będziesz za nim podążał a następnie postaraj się sprawdzić kto zlecił mu misję oczywiście on nie może cię rozpoznać, najlepiej spróbuj się do niego dołączyć, udawaj że jesteś wędrowcem. Następnie wróć tu i zadaj mi raport. Jesteś gotów na tak trudne zadanie?
-Tak.
-Pamiętaj że może to cię kosztować życie...
-Właśnie dla takich misji zostałem zwiadowcą Panie!
-Więc do dzieła, czekam.
Eryk wrócił do komnaty w której był tajemniczy osobnik i postanowił spróbować jeszcze raz.
-Więc jak odpowiesz mi na moje pytania?
Lecz mężczyzna milczał, "Skoro tak to nie będę się wysilał" pomyślał i odpuścił sobie przesłuchanie usiadł na stołku i czekał na sygnał od zwiadowcy. Po dłuższej chwili po komnacie rozległ się dźwięk czterech puknięć. Eryk wyszedł z komnaty zdradził dowódcy straży plan, wrócił do pomieszczenia wykrzykując „Zabierać go stąd”. Straż zabrała mężczyznę wykonując cały plan i szarpiąc prowadzili mężczyznę do wschodniej bramy. Przy bramie czekał koń który został wręczony potencjalnemu skrytobójcy. Ten wskoczył na niego i skierował się w stronę lasu, po chwili ruszył za nim zwiadowca.

wtorek, 26 stycznia 2010

Nigdy i nigdzie nie jesteś bezpieczny...

Witam na moim nowym jak i pierwszym blogu. Będę starał się dość regularnie dodawać fragmenty mojego opowiadania pt."Sylion". Jest to opowiadanie o tematyce dość fantastycznej w całkowicie wyimaginowanym świecie. Historia opowiada o synu władcy jednej z walczących ze sobą nacji. Opowiadanie dość zaskakujące, rozkręcające się się w naprawdę ciekawy sposób mogące podobać się ludziom którzy lubią klimaty takich tytułów jak np. "Władca Pierścienia" bądz "Eragon". Mam nadzieje, że opowiadanie wciągnie was bez końca i będziecie czekać ze zniecierpliwieniem na kolejne fragmenty...